Skip to main content

Rozpoznawanie własnej drogi

A gdy już osiąga dusza ów stan jedności, o którym od zawsze marzyła, gdy połączą się w niej wszystkie rozdzielone części, sama dla siebie staje się przejrzystością, przenikającą własny byt, zanurzając się we własnym istnieniu.

   Powoli ustają w niej wszelkie pragnienia, to zaś, o co walczyła jeszcze nie tak dawno, dzielnie, teraz uśmiech jedynie powoduje na jej twarzy. Bo ona już wie, ona już zna drogę, ona już poznała samą siebie, wie zatem, jaką drogę przebyć musi każda cząstka, budująca wszechświat, by znalazła się w miejscu swego przeznaczenia.

   Nastał czas odprężenia. Nastała cisza w duszy, choć jednocześnie wszystko w niej żyje, brzmi każdą wibracją wszechświata. Znikają wszelkie zależności, znikają osoby, które ciągnęły nas w przeciwne kierunki. Znika w nas wszelka chęć toczenia sporów, walk, choć to akurat wyciszało się systematycznie, w ciągu życia, w miarę wzrastania świadomości. Znika chęć siłowania się też ze sobą, a nawet z drugą częścią własnej duszy, która prowadzimy w naszym kierunku i pilnujemy teraz, by dostąpiła ascendencji, my zaś skupiamy się na jakościach, zarówno w sobie, jak i wokół siebie, by odzwierciedlały nasz wewnętrzny stan istnienia.

   Zanikają też wszelkie pragnienia. Nie dzieje się to nagle, znikają powoli. Już nie bawi nas to, co bawiło wcześniej. Już nie czujemy płycizn naszego myślenia lub postępowania. Odczuwamy głębię. We wszystkim. I to na niej i na jej odczuwaniu skupiamy się, cokolwiek zwróci naszą uwagę.

   Komuś, kto z nami rozmawia, może wydawać się, że rozmowa jest jedynie miłą pogawędką o zwykłych sprawach życia codziennego. Nic jednak bardziej mylnego. Każde słowo, które sami wypowiadamy, jak te, które płyną w naszym kierunku, stanowią dla nas energię, w którą możemy się zagłębić, ujrzeć proces kształtowania się w tej osobie, jej świata poglądów i przekonań.

   Nie tylko jednak szukamy we wszystkim głębi. Badamy. Rozpoznajemy, szukamy we wszystkim też zrozumienia, choć to nie adekwatne określenie. Zrozumienie jest w tym wypadku częścią całego procesu, który się dokonuje. Jest ono wpisane w uważność. Wystarczy po prostu spojrzeć na coś, zatrzymać na chwilę wzrok, a nie tylko dostrzegamy kształty i kolory, dostrzegamy też i sens tego, co się nam ukazuje.

   Można wtedy powiedzieć, że widzimy poprzez wszystko, czujemy wszystko, odczuwamy cały sens istnienia, jesteśmy nim i jednocześnie jesteśmy wolni od jego wpływu.

   Czy życie staje się wtedy nudne? Nie powiedziałabym. Na pewnych poziomach wciąż mogą dziać się zjawiska, które przeciągną naszą baczniejszą uwagę. Silniej działa też energia przyciągania. Choć jest naturalniejsza niż wtedy, gdy znajdowaliśmy się nadal pod wpływem bardzo silnych pragnień.

   Nie oceniajmy ich jednak źle.

   Choć bowiem mówi się o pragnieniach, że są trucizną dla duszy, potrafią i mocno napędzać nas do działania. Poruszyć w nas każde zniechęcenie, kazać wstać z miejsca i przebyć setki kilometrów, by być bliżej tego, np. co kochamy. Lub tego, co chcemy posiąść. Mają więc i dobre oblicze, i złe, i jeśli je dobrze wykorzystamy, stają się bardzo pomocne w rozwoju, szczególnie wtedy, gdy pragnieniem staje się nie tylko nasz własny rozwój, ale i jedność samemu ze sobą lub własne wzniesienie duchowe.

   Niestety, bywa i tak, że pragnienia przerastają nasze możliwości, my zaś, pozostając wciąż w negatywnych intencjach, potrafimy niecierpliwić się, denerwować, że nie jesteśmy jeszcze tam, gdzie byśmy chcieli być. Że nie mamy jeszcze rozwiniętych zdolności, w takim stopniu, jak ci, którzy poświęcili na ich rozwój np. całe życie. Że nie mamy jeszcze rozwiniętej świadomości tak, by widzieć głębiej i rozumieć głębiej.

   Tak, na rozwój też się potrafimy denerwować lub na siebie samych, że całe życie bujaliśmy w obłokach, nie rozwijaliśmy się, lub spędziliśmy te lata na fantazjowaniu, nie widząc, że to nas w owym rozwoju zahamowało. A tak naprawdę, wszystko działo się w prawidłowy sposób i we właściwej kolejności. I czasami najpierw musimy upaść, by dopiero w tym miejscu, naszego upadku odnaleźć drogę powrotną do siebie. I choćbyśmy chcieli wtedy zawrócić, nie uda nam się tego dokonać. Bo i tak wszystko będzie nas popychać do przodu, czy nam się to podoba, czy też nie.

   Każdy zatem moment naszego życia jest dla nas ważny. Każdy przebiega w prawidłowy sposób. Jesteśmy dokładnie tam, gdzie mieliśmy się znaleźć. I jakże często tego nie doceniamy. A to ważny dla nas czas. Rozpoznania rzeczy ważnych i mniej ważnych. Rzeczy, którym nadajemy zbyt duże znaczenie i tych, pomniejszych.

   Nie trzeba zatem narzekać, że się przebudziliście zbyt późno, że zostało wam niewiele czasu ziemskiego, bo to mało istotny szczegół. Ważne, co zrobicie w czasie, który wam pozostał. A możecie dokonać rzeczy naprawdę dla siebie ważnych i wielkich. Każdy krok się liczy. Każdy gest, każda chwila, gdy coś do was dotarło, jak i chwila, gdy przestaliście się kogoś lub czegoś uparcie trzymać. Na końcu, puszcza się dosłownie wszystko i wszystkich.

   Na ten moment może wydawać się to nie do pomyślenia, tak wiele jest bowiem ważnych ludzi w naszym życiu, tak wiele rzeczy, które kochamy ponad wszystko. Które są dla nas cenne i wartościowe. A to wszystko na koniec staje się nieistotne. Wręcz zabawnym wydaje się własne przywiązanie do ludzi, miejsc, czy też przedmiotów.

   Zrobię wam test.

   Pomyślcie. Gdyście mieli wziąć w tej chwili, w ramiona to, co dla was najdroższe, najcenniejsze, jak myślicie, co by to było? I co byście najpierw puścili, chcąc ratować siebie? Wszystko. Na tym to właśnie polega, byśmy, tracąc powoli to, do czego jesteśmy najmocniej przywiązani, lub to, co uważamy dla siebie za najcenniejsze, zdali sobie sprawę z tego, że owo przywiązanie, to iluzja. Że jedyną wartością w nas, jesteśmy my sami. Że te energie wokół nas, o które tak zabiegaliśmy, gdy przyjdzie ich czas, nie będą nas pytać, czy mogą odejść? Nastąpił ich czas. Odejdą, bo poczują, że dzięki temu odzyskają wolność od zależności z nami. I nie ważne, w jaki sposób to zrobią. Choćby poprzez własną śmierć, ale się od nas uwolnią, tak to bowiem działa. Nic nie jest nam dane na stałe ani nikt. Nikt nie jest naszą własnością. I jeśli wydaje nam się, że to, co stworzyliśmy, przetrwa w niezmienionej postaci, mylimy się. Nie przetrwa.

   Domy niszczeją, samochody się psują, dzieci idą w świat, pracę możemy stracić. Co nam zostaje? Cóż, tylko my sami i nasz rozwój. I jest on jedyną rzeczą, której warto tak naprawdę poświęcić całe życie. Oddać każde pieniądze. I choć jest on pewną formą nieznanego w nas, potrafimy poświecić się mu bez reszty. Przebyć cały nieboskłon, wejść w każde pasmo, bo czujemy, że to najlepsza inwestycja na świecie. Bo czujemy w tym wolność i uczynimy wszystko, by odnaleźć wszystkie zagubione cząstki naszej duszy. Bo chcemy znów poczuć się całością. I tak naprawdę, reszta stanowi jedynie tło dla historii naszego rozwoju.