Skip to main content

Przestrzeń naszego wewnętrznego Ja

    To my tworzymy nasze materialne i duchowe życie. To my decydujemy, czym i w jakiej ilości się otoczymy, czym wypełnimy nasz dom, naszą materialną przestrzeń, nasz umysł i serce. To my, każdego niemalże dnia, decydujemy, którą energię chcemy do siebie przyciągnąć, a którą odepchnąć. Mamy wpływ na nasze życie, choćby minimalny, ale mamy. Możemy zadecydować o swoim nastroju, o tym, co spożywamy, gdzie pójdziemy: czy na spacer, czy do kina. Zawsze o czymś decydujemy, decydując zaś, wykształcamy świadomość rozróżniającą. Uczymy się rozróżniać to, co dla nas dobre, od tego, co dla nas złe. Uczymy się dostrzegać różnice, często tak drobne, iż dla innych stanowić to będzie prawdziwy problem, dla nas już nie. Nieustannie też dążymy do zrozumienia tego, co postrzegamy wokół siebie, jak i w sobie. Ten etap jest najtrudniejszy. O ile, bowiem, nie jest trudno dostrzec różnicę wokół siebie, w tym, co nas otacza (widzimy ją najczęściej gołym okiem), o tyle już, zrozumieć, z czego ona wynika, co ją tworzy, jaka jest tego przyczyna, nie jest już łatwo. W tej przestrzeni nie radzimy skobie kompletnie. Nasza świadomość, szczególnie, gdy nie jest jeszcze zbyt mocno rozwinięta, nam to zwyczajnie uniemożliwi i ma to swój cel.
    Na pewnych etapach rozwoju, ważniejszym jest bowiem dla nas samo doświadczenie niż jego zrozumienie. Je będziemy dopiero kształtować dopiero wtedy, gdy dotrzemy do punku, w który zadamy po raz pierwszy pytanie: dlaczego ja?
Pytań będzie, naturalnie, więcej. Na niektóre też, znajdziemy odpowiedź od razu lub nam ich ktoś udzieli. Gorzej z pytaniami, które pochodzą z głębi naszej duszy. Na te już tak łatwo nie znajdziemy odpowiedzi ani w sobie, ani w innym. Inni nam co najwyżej powiedzą: poznaj siebie. A przecież nieustannie poznajemy siebie. Każdego dnia. W każdej chwili, gdy uczymy się odróżniać, co nie jest nami, od czego, co uważamy za swoje Ja. W jaki sposób znajdujemy na to odpowiedź? Poprzez świadomość lustra. To proste, bowiem to, w czym bez trudu znajdujemy podobieństwo, odbija jakąś cząstkę naszego Ja. To, co stanowi dla nas różnicę, jasno mówi nam o tym, czym/kim nie jesteśmy.
Które przedmioty lubisz zatem najbardziej, z tych, którymi się otoczyłeś? Które lubisz mieć najbliżej siebie? Które zaś trzymasz w określonym dystansie, jakbyś wręcz musiał z nich korzystać, a ich nie lubisz.
    Podobnie jest z naszymi relacjami. Odbijamy się w innych duszach. Jedne osoby wydają nam się wtedy pokrewne, niemalże identyczne duchowo, inne, natychmiast omijamy wzrokiem.
    Gdy ktoś nam mówi: jesteś taki lub taki, zauważcie, że od razu wiemy, co jest nasze, a co nam doklejone. Oburzamy się wtedy i odpowiadamy: nie, to nie ja, ja taki nie jestem. Gdy zaś słyszymy coś, co jest nam pokrewne, wtedy tak, od razu mówimy: tak, to ja, taki jestem.
Najbardziej jednak lubimy tych, których cechy nam w jakiś sposób imponują. Ci podobają nam się najbardziej. Z nimi chcemy przystawać. Nimi chcemy się otaczać, by nabierać ich wartości.
    Zauważyliście już schemat? Jeśli nie, to pomyślcie. Wypełniamy przestrzeń tym, co jest nam tożsame, wzmacnia nas wewnętrznie lub nam przynosi jakieś profity lub zaśmiecamy przestrzeń, by nie widzieć, kim jesteśmy. Podobnie z ludźmi, książkami, miejscami. Wybieramy pośród tysięcy książek te, które nas wzbogacają, chyba, że nam ktoś to narzuca, wtedy to już inna kwestia. Też nas to oczywiście wzbogaca, szczególnie naszą wolę i naukę mówienia: nie, ale o tym, innym razem.
Aby to jaśniej zobaczyć, zwróćcie uwagę na to, co wokół was jest wam podobne, co z wami tożsame i was wzmacnia, co was wzbogaca, a co wam ukazuje różnicę. W tym się odbijacie i w tym najłatwiej dostrzeżecie swoje Ja. Trzeba jedynie wiedzieć, na co patrzeć.
Ujrzenie siebie nie jest trudne. My tylko nie wiemy, na co mamy po prostu patrzeć. Nie widzimy swoich własnych cech, które możemy określić, jako nasze, choć ciągle je selekcjonujemy. W końcu jednak przychodzi taki moment, iż wzór wydaje się prosty. Mieliśmy to cały czas przed oczami, siebie, to, kim jesteśmy. Nagle doznajemy olśnienia. Wszystko nam to pokazuje, nawet bałagan wokół nas. Nawet droga do tego momentu wydaje nam się sensowna, jak i my sami, sobie.