Skip to main content

Dusza w wiecznej niegotowości

Czasami, gdy patrzymy na to, co się dzieje w naszym życiu, możemy dostać nie tylko małych zawrotów głowy, ale i ulec złudzeniu, że nic się nie dzieje w naszym życiu, we właściwy sposób, o właściwej porze lub wtedy, gdy jesteśmy naprawdę na to gotowi.

  Gdy jesteśmy oczywiście gotowi i się dzieje, odczuwamy spokój. I tego się nie czepiamy. Gdy jednak doświadczamy komplikacji, a oczekiwaliśmy dobrego rezultatu, jest już gorzej. Narasta w nas bowiem, w takim momencie nie tylko bunt, ale i doświadczamy często głębokiego rozczarowania życiem, samą sytuacją. Czepiamy się siebie, losu, często zwalamy winę na innych, nie rozumiejąc, dlaczego spotyka to akurat, nas? I, dlaczego spotyka nas, to, teraz? I dlaczego spotyka nas, to, w ogóle? I z reguły jesteśmy wtedy źli, rozbicie, rozmemłani, marudni, rozżaleni i wszystkie inne w nas nieszczęścia świata się kumulują w takim momencie.

  I jakoś w tym wszystkim, tak mało nas i naszej świadomości, a całą winę zwalamy wtedy, na wszystko, co wokół nas i na nasze otoczenie. Niedobry jest zatem Bóg/Bogini, Wszechświat, Aniołowie, Święci, Świat Duchowy, Absolut, czy w co my tam wierzymy. Siebie też potrafimy obwiniać i kłócić się ze sobą. I tylko wykreować wtedy nie potrafimy dobrego rozwiązania, tylko piętrzymy zazwyczaj problem i sami nie wiemy już, czego my tak naprawdę chcemy?

  A to wcale nie tak.

  Przedstawię ci prosty przykład.

  Ktoś chodzi sobie, chodzi, nagle mija piękny dom, i mówi: chcę taki sam dom. Składa wiec zapotrzebowanie do Absolutu, modli się, afirmuje, kreuje, wyobraża sobie, rzuca słowa w przestrzeń, z wiarą, że to marzenie kiedyś się spełni, i jeśli nie spełnia się od razu, zapomina o nim. Mija jednak jakiś czas i ono się spełnia, powiedzmy, po latach, ale ta osoba jest już w zupełnie innym momencie swojego życia. Już zapomniała o swoim marzeniu, ma inne sprawy na głowie, a jeśli jeszcze, na przykład, ma mieć problemy w pracy, czy z pieniędzmi, takie spełnienie marzenia, zamiast jej przynieść radość, może stać się źródłem problemów.

  Inaczej jest, gdy od razu realizujemy nasze pragnienie, zamieniając je w cel. Nie o ten przykład mi chodzi, a o ten, dokładnie, gdy pragniemy, ale w taki sposób, by to się samo zrealizowało, niejako bez naszego udziału. I o ten moment, gdy coś, czego pragnęliśmy, pojawia się, dla nas, w najmniej oczekiwanym momencie. Zaskakując nas niejako i wybijając z codziennej rutyny.

  Można wtedy pomyśleć, cóż za okropne życie. Spełnia moje marzenie, w najmniej odpowiednim dla mnie momencie. Gdy moje życie jest już poukładane, gdy mam stabilną pracę, stabilne życie uczuciowe lub materialne.

  I zamiast się cieszyć, narzekamy lub dążymy do jak najszybszego np. sprzedania domu, by mieć kłopot z głowy. Nie widzimy jednocześnie, że ten dom mógłby pobudzić w nas kreatywność, czy też zaradność. Że mógł w nas obudzić Bobów Budowniczych, że mogliśmy czerpać z jego posiadania i tego, do czego nas zmotywował, dużo więcej radości, niż nam się wydaje. My jednak tego nie zauważyliśmy, że to był najlepszy dla nas moment na wejście w jego posiadanie. Że byliśmy już w takim stanie, iż nie było dla nas lepszego motywatora do ruszenia naprzód!

  Rzeczy nie dzieją się w naszym życiu przypadkowo. Nie dzieją się też, tak naprawdę, w najmniej odpowiednim momencie, ale właśnie wtedy, gdy mają się zadziać, bo mają nam np. coś ukazać, gdzieś doprowadzić, coś w nas pobudzić, gdzie indziej skierować naszą uwagę lub ciekawość, niż jest ona skierowana teraz. I to my musimy jedynie się oddalić, by dostrzec szerszy kontekst tego, co się dzieje. To tylko brak odpowiedniej perspektywy, nie pozwala nam zobaczyć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i dzieje się w prawidłowy dla nas sposób.

  Podobnie jest z miłością. Gdy przychodzi do nas w spodziewanym momencie lub się dzieje, ot tak, wydaje nam się, że to normalne, a wszechświat nam sprzyja. Nic nie staje nam wtedy na przeszkodzie, nie mamy żadnych problemów, by związać się z tą drugą osobą, nie widząc jednocześnie, że nie chodziło o ten aspekt związku, jakim jest znalezienie się, czy też stworzenie samego związku, a o coś, co ma się zadziać później. O to, co ma się stać, za jakiś np. czas lub w takcie związku, lub małżeństwa.

  I nawet gdy to się dzieje, potrafimy tego nie zauważyć, tej szerszej perspektywy, wobec tego, co się dzieje. I nawet analizując teraz, myślimy, że chodzi właśnie o łatwość, której doświadczaliśmy na początku relacji, czy też dziejącej się w naszym życiu danej sytuacji. A później się dziwimy, że przecież było tak dobrze. Co się zatem stało? Dlaczego już się nie kochamy? Dlaczego tak szybko nam przeszło pożądanie? Dlaczego nie dajemy rady, ze sobą wytrzymać, nawet chwili dłużej? Dlaczego spotyka nas tyle problemów? Dlaczego tak licznie piętrzą się one w naszym życiu? O co chodzi? Dlaczego życie nas tak mocno karze?

  A życie nas nie karze, jedynie coś nam pokazuje. I tylko to my nie umiemy dostrzec, co?

  Pamiętacie, jak mocno pandemia zweryfikowała plany zadań, naprawdę wielu dusz. Ileż się wtedy związków posypało. Ileż rzeczy wtedy wychodziło pomiędzy partnerami. A ile się dzieci narobiło.

  Nie mówię, że to był jedyny ważny monet, gdy wychodziły trudniejsze aspekty zadań, ale można na pewno jakąś część zadań przypisać temu okresowi, bo u wielu ludzi, w podświadomości działo się wtedy naprawdę dużo złych rzeczy, choć i dobrych rzeczy, działo się również wiele. Powstało wtedy naprawdę dużo książek i innych prac artystycznych. Ludzie nawet, w tym okresie domy pobudowali. Remonty przeprowadzili. Nadrobili w końcu wszystkie lub prawie wszystkie prace domowo-ogródkowe.

  Gdy zatem, coś nam spada nagle na głowę, dostajemy nieoczekiwaną wiadomość, tracimy pracę, decydujemy się wyjechać z całym dobytkiem za granicę, otrzymujemy dom w spadku lub coś innego dzieje się w naszym życiu, np. zakochujemy się, a wydaje wam się, że to najmniej odpowiedni moment w naszym życiu, mylimy się. To nie był przypadek, pech, zły los czy fatum. Stało się to, bo choć nieświadomie, to byliśmy na to właśnie gotowi. Właśnie teraz. I zadziało się to, w najlepszym i najbardziej dogodnym momencie waszego życia.

  Aby to jednak zrozumieć, musicie pojąć, dlaczego pewne rzeczy muszą się zadziać właśnie w takiej kolejności, w jakiej się dzieją. To bardzo istotne, szczególnie w kontekście, odpowiedniego podejścia, do dziejących się w naszym życiu spraw.

  Dlaczego zatem ta rzecz przytrafiła nam się teraz? Bo to jest najlepszy moment, by ta rzecz się zadziała. B to tu, w tym, dziejącym się momencie, stworzył się w was największy zator rozwojowy, decyzyjny, pozbawiający was odwagi, hamujący w działaniu, wpływający na niezdecydowanie lub inny. To tu, ów zator, nie pozwalał wam pójść dalej w rozwoju, choć wam się mogło wydawać, że nic się przecież nie dzieje w waszym życiu złego, lub nie działo się do tej pory i możecie wtedy naprawdę czuć się zdezorientowani.

  I to jest ta pozorność, którą najczęściej widzimy, a raczej nie chcemy dostrzec, co się tak naprawdę dzieje z nami lub w naszym życiu. Wolimy udawać, wmawiać sobie, że nie jest tak źle, choć wszyscy wokół już to widzą. Tylko nie my. Nie chcemy tego widzieć, a już przyznać się, że jest źle, to dla nas za dużo. Wolimy zatem udawać. Żyć w totalnym zaślepieniu...

  A życie, cóż, nie będzie się dopytywać: czy aby na pewno jesteście gotowi, niuniusie, że tak przeklnę? Życie was porwie w wir zdarzeń, wypełni emocjami, uczuciami, zmąci umysł, rozszarpie niemalże na kawałki, mówiąc: nie, kochanie, nie pozwolę ci wrócić do starego. Wypełnię cię tak silnym pragnieniem, aż będziesz krzyczeć, duszyczko moja, z rozpaczy. Odbiorę ci radość życia, odbiorę ci spokój. Bo próbujesz mnie oszukać. Rzuciłaś, duszo moja, na wiatr życzenie, a gdy się spełnia, ty nagle próbujesz go nie zauważać. Ignorować. Udawać, że jesteś ponadto, czego pragniesz. Ponad samą siebie. Że uda ci się oszukać przeznaczenie. Naprawdę, duszyczko moja, myślisz, że twój bunt, coś dla mnie znaczy?!

  I co robi życie? No właśnie to, spełnia nasze pragnienia. A po drodze usuwa to, co mu stoi na przeszkodzie w naszym, oportunistycznym postępowaniu.

  I, niestety, życie nie da nam ulgi, nie pójdzie z nami na kompromis. Nie zapyta, czy nam się coś podoba, czy nie? Ono jedynie pokaże wynik naszej manifestacji. I to my, tak naprawdę, powinniśmy spojrzeć na to, co nam się przydarza w życiu, w zupełnie inny sposób. I jeśli chcemy to zrozumieć, to raczej powinniśmy starać się zadać pytanie, typu: Jakie przeszkody chce usunąć życie z mojej drogi, bym się w końcu zaczęła lub mogła rozwijać? I nie krzyczymy wtedy na życie ani na los, że coś nam podsunęło w nieodpowiednim momencie.

  Nie krzyczymy też na siebie, że sobie tego w ogóle, w jakimś momencie zażyczyliśmy. Kierowało tym nasze pragnienie, ono zaś wynikało z braku, którego doświadczaliśmy w sobie lub w naszym życiu. Ono zaś wynikało z sytuacji, w której jasno dusza chciała nam pokazać, jakie elementy musimy teraz zgromadzić w sobie, by móc pójść dalej.

  Na to nie ma siły ani rady. Jeśli się rozwijamy, a rozwijamy się wszyscy, kieruje nami dusza – jej pierwotny stan i założenie. A kieruje nami w prosty sposób, za pomocą braków, czyli energetycznego lub fizycznego głodu. Tworzy się wtedy prosta analogia. To, czego ci brakuje, znak, że potrzebuje twoja dusza do swojego rozwoju. To tak jak z rośliną, jeśli będzie brakować roślinie wody, będzie się rozrastać korzeniami, aż ją znajdzie.

  Czym jest zatem twoja manifestacja pragnień? Dokładnie, brakiem, który dusza próbuje uzupełnić, wytwarzając w tobie ów stan, by móc się rozwijać. To ona cię tak naprawdę skłania do tego, byś danej rzeczy pragnął. Bo ponad tym pragnieniem jest jej własne pragnienie, czyli, chęć ekspansji i rozwoju. Chęć dokończenia cyklu rozwojowego i wydania owocu, w którego nasionach zawrze swoją esencję i będzie się mogła dusza z niej odrodzić. Proste? Proste.

  To teraz rozszerzmy świadomość. Pomyślcie. Naprawdę życie bawiłoby się z nami w kotka i myszkę? Nie. Bo i po co? Ono jest tylko manifestacją pragnień. Miejscem, gdzie możemy ujrzeć je w postaci materialnej. I, oczywiście, doświadczyć owej manifestacji na planie fizycznym.

  Czym są zatem problemy, na drodze manifestacji pragnień? Są zadaniami, opartymi na zasadzie: że aby się wypełniło pragnienie i dusza dostała to, czego chce, musi wcześniej ze swej drogi usunąć wszelkie przeszkody. Dlaczego zatem pewne rzeczy dzieją się, dla nas, w najmniej oczekiwanych momentach, a przed nami piętrzą się problemy? Dokładnie. Bo są one tym, co trzeba teraz zrobić, po kolei, by manifestacja i dalszy rozwój przebiegł bez problemów.

  Jeśli ci się to nie podoba, możesz usłyszeć od duszy inne pytanie: wolisz problemy usuwać teraz, czy później? Naprawdę myślicie, że łatwy przebieg czegoś, na początku, to już wszystko? Że nic się więcej nie wydarzy? Nic bardziej mylnego. To dopiero początek zadań w drodze, do spełnienia.

  Niestety, znając nas, bardzo często, co robimy? Utrudniamy sobie życie. Nie pomagamy sami sobie w rozwoju. A nawet gorzej. Próbujemy się rozwijać, ciągnąc za sobą cały bagaż, plus całe swoje otoczenie. Jakby to otoczenie nie mogło się rozwijać samo. Jakby było w jakiś sposób, w naszych oczach ułomne. A może, to otoczenie, nam tak pasuje, że nie chcemy pójść sami w rozwoju, i naprawdę, czasami, aż przykro patrzeć na nasze poczynania, gdzie za jednym płaczemy, ale drugiego nie puściliśmy. Jedno auto jeszcze nie sprzedane, a już kupujemy nowe. Jednego jeszcze nie zakończyliśmy w życiu, a już żyjemy w nowym.

  Stare staje się wtedy problemem, który dusza próbuje, niczym kamienie, usunąć ze swej drogi. I nie robi tego, by nas zranić czy zranić nasze otoczenie, a jedynie po to, by pokazać nam, jak wiele takich kamieni, sami sobie położyliśmy na swojej ścieżce rozwoju. I jakimi, tak naprawdę, jesteśmy oportunistami. I jak mocno żyjemy w iluzji, myśląc, że kogoś zranimy, a tymczasem, ranimy jedynie samych siebie, bo pragniemy nowego. Pragniemy rozwoju, pragniemy iść do przodu, tylko kamieni za dużo w naszej głowie, a my nawet nie chcemy ich usuwać, tylko chcemy się z nimi rozwijać. A tak się nie da. I coś się w końcu, w nas ze sobą o to pokłóci.

  Dlaczego zatem, tak mocno się boimy nowego? Bo przyszłość wydaje się nam niepewna i nigdy nie wiemy, jaki będzie końcowy rezultat naszych działań. To zaś sprawia, że wiecznie wydajemy się sobie i innym nieprzygotowani na nowy krok, na rozwój, na pójście do przodu. Wiecznie w niepewności jutra. Wiecznie jadący z zaciągniętym hamulcem. Cóż… może się da, kto wie?