Skip to main content

Świadoma odpowiedzialność

    Tak, jak sami popełniamy błędy, tak i musimy pozwolić popełniać je innym. Nawet wobec nas samych. Nawet wtedy, gdy nam się to najmniej podoba. Musimy je innym pozwolić popełniać, by mieli możliwość doświadczyć skutku, a tym samym możliwość naprawienia swoich błędów, wyciągnięcia z nich lekcji, czasami nawet surowych. I jeśli to nasz gniew jest skutkiem, jak inaczej ta osoba ma się czegoś nauczyć. Czasami musimy zagrać rolę złych rodziców.

    Wszystko jednak zaczyna się od nas samych. Od odpowiedzialności, której uczymy się całe życie, rozpoznając w naszych doświadczeniach to, co w konsekwencji jest złe i dobre. Czasami uczą nas tego inni, mówiąc nam, że nasze postępowanie jest niekonsekwentne, że jesteśmy nieodpowiedzialni, nie wyciągamy wniosków, nie uczymy się na swoich własnych błędach, nie nabieramy tym samym mądrości.

    Tymczasem, odpowiedzialność zależy od budowanej wewnętrznej świadomości, którą następnie rozciągamy na przestrzeń zewnętrzną, nie od pouczeń. Im jest większa, tym konsekwentniejsze podejście do życia. Nie oznacza to jednak, że wtedy stajemy się bardziej kontrolujący. Wręcz przeciwnie. To osoby, które mają niską świadomość, starają się kontrolować wszystko i wszystkich. Dlaczego? Ze strachu. Nie ufamy bowiem ni sobie, ni innym. Co ciekawsze, im niższa świadomość, tym chętniej powierzamy odpowiedzialność za siebie, swoje decyzje, innym. Wydaje nam się wtedy, że inni są po prostu mądrzejsi i wiedzą więcej. Co to powoduje? Cóż. Gdyby rzeczywiście ci, którym oddajemy nad sobą władzę i swoim życiem, byli mądrzejsi, nie byłoby problemu. Niestety, najczęściej oddajemy władzę tym, którzy ją lubią i wydaje im się, że wiedzą więcej, lepiej, mamiąc nas hasłami, które nas jeszcze bardziej ogłupiają. Później zaś, szybko zaczynamy widzieć skutek tej decyzji, gdy ci, którym oddaliśmy nas sobą władzę, podejmują decyzje, nie w oparciu o mądrość, a o głupotę… bo coś im się nagle uwidziało i muszą wprowadzić to w życie.

    Czy uczymy się na własnych błędach? Niestety, jak pokazuje historia, nie. I jeszcze długo nie wykażemy, jako naród, mądrości. Ale, każdy z nas, jako indywidualna dusza, może wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Każdy z nas może przecież rozwinąć własną świadomość. A to właśnie ona czyni nas odpowiedzialnymi za własny rozwój. To ona ukaże nam przyczynę i skutek, decyzje i konsekwencję tej decyzji, na którą popatrzymy zupełnie inaczej niż wcześniej. Nie będziemy szukać winnych ani nawet obwiniać siebie. Postawimy znak równości. Przecież też w tym uczestniczyliśmy. A że bywamy w takich momentach głupi, naiwni, działamy nieświadomie, trudno. I tak liczy się nasz udział.

    Szukając winnych, możemy na lata, a nawet wcielenia utknąć w wewnętrznym świecie sporów, nie mówiąc o tym, jak silnie przełoży się to na nasze konflikty z otoczeniem.

    Biorąc winę na siebie, będziemy się karać, wymierzać sobie sprawiedliwość, nie wiedząc nawet, jaki rodzaj pokuty jest końcem naszej kary.

    Gdy tymczasem, wystarczy postawić znak równości, by znaleźć drogę wyjścia i móc skupić się na rozwoju własnej świadomości, zarówno tej wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Czym to będzie skutkować? Większą przewidywalnością własnych czynów. Osoba świadoma, bowiem, potrafi dostrzec, nie tylko zagrożenia, ale i podjąć decyzję tak, by zminimalizować ryzyko. Nie działa bowiem pod wpływem negatywnych intencji. A to one zazwyczaj są odpowiedzialne, za to, że nasze decyzje są naiwne, głupie, podejmowane niecierpliwie lub z założeniem, że jak to, nam ma się coś przytrafić?!

    Nie da się unikać decyzji. Ciągle jakieś podejmujemy. Choć są osoby, które starają się uniknąć już wszystkiego, właśnie przez bierność. Nie pójdę do pracy, by mnie szef nie ścigał. Nie wejdę w związek, by nie musieć się szarpać z partnerem. Nie chcę mieć dzieci, by je nie musieć wychowywać. Nie zrobię tego czy tamtego, by nikt się mnie później nie czepiał.

    Czy jest to odpowiedzialne postępowanie? Tylko, jeśli takie decyzje podejmujemy świadomie, widząc na przykład u siebie cechy, które mogą nas doprowadzić do tragedii.

    Nie wsiądę za kierownicę i nie będę kierować autem, bo czasami się rozkojarzam. W tym wypadku, świadomie podejmuję decyzję, że nie zrobię prawa jazdy, by nie zagrażać innym na drodze. Mogłabym podać milion innych powodów, ale w tym wypadku, wiedząc jaką mam skłonność, wolę zapobiegać niż leczyć. Nie oznacza to, że nic z tym nie robię. Rozwijając się, nabywam nie tylko świadomości, ale i staję się uważniejsza. Nie mam jednak pojęcia, czy uda mi się w tym życiu wykształcić uważność do takiego stopnia, by nie zagrażać innym na drodze. Od czego jednak mamy kolejne wcielenia.

    W dzieciństwie, często pozwalano nam na beztroskę. Później słyszeliśmy: musisz być już odpowiedzialny. Nie tłumaczono nam jednakże, na czym ma ta odpowiedzialność polegać. Czym ona jest. Uczyliśmy się więc na błędach. Pierwszą więc konsekwencją był ból, pouczenie przez rodzica a nawet lanie. Później zaś bywało gorzej lub, odwrotnie, szybko zaczynaliśmy rozumieć, czym jest prawo przyczyny i skutku. A jak jest teraz? Czy po tylu latach, które przeżyliście, po tych wszystkich doświadczeniach możecie powiedzieć: tak, jestem już mądrą, odpowiedzialną i świadomą osobą? Cóż, nie wiem, jak wy, ale ja wciąż się uczę.