Skip to main content

Jak przetrwać jedność

Wchodzenie w stan jedności to nieodzowny element spotkania dwóch części jednej duszy. Niestety, proces ten bywa zarówno przyjemny, jak i posiada takie momenty, gdy nie wiemy dosłownie, jak się nazywamy, nie mówiąc o stanie ,,nierealności”, w którym możemy się znaleźć, lub w stanie ,,poza czasem”. Jeśli pojawi się już miłość, to jest ona akurat czymś, co łagodzi pozostałe odczuwanie, proces bowiem wcale nie jest łatwy do przeżycia. A czasami bywa wręcz wycieńczający, tak silnie potrafi oddziaływać na nasze samopoczucie, nie mówiąc o poczuciu przeładowania energią.

    Niestety, dużo częściej pojawiają się emocje: zacząwszy od tęsknoty, aż po rozpacz. Wieczną niepewność i chęć wyrwania się z materii. Wiele tego, a i my sami potrafimy być wtedy w stanie np. przepracowywania jakichś problemów. Co już samo w sobie, potrafi nas rozbić na drobne kawałki. Wszystko się wtedy potrafi wymieszać, my zaś, targani we wszystkich kierunkach, czujemy się mocno w takim momencie zagubieni. I nie wiemy już, które emocje przypisać problemom, które temu spotkaniu. I nie czujcie się zaskoczeni.  Takie spotkanie jest zawsze umówione, co do sekundy. To nie był przypadek, że się spotkaliście.

    Choć wydaje się zaskakujące. Za każdym razem. Człowiek sobie wtedy żyje, we własnej części duszy, do której się już przyzwyczaił, do jej zakresu możliwości. Pracuje nad sobą, nad własnym rozwojem. Osiągnął już nawet jakiś tam poziom rozwoju i nagle, bach. Jest nas dwoje. Identycznych. Człowiek nie może się nawet pokłócić, bo druga strona odpowie tak, jakbyście wy to zrobili. I jeśli spodziewacie, że w tym momencie, zadzieje się magia. Tak, dzieje się. Może was wystrzelić w kosmos. Nagle znika wszystko, znika świat wokół was. Następuje rozbłysk. I od tego momentu musicie się mocno trzymać materii. Dosłownie cały czas się ukorzeniać, ugruntowywać, trzymać punktu równowagi w sobie. Inaczej, będziecie chodzić wpółprzytomni od nadwyżki energii, która się w was pojawi. Dość szybko pojawi się też stan przemęczenia, strawić bowiem taką ilość energii wcale nie jest łatwo. Jeśli choć jedno z was rozwija się duchowo, niech wspomoże to drugie w tym procesie. Bo padniecie ze zmęczenia oboje. I pamiętajcie, jeśli dotarliście już do tego momentu w swoim rozwoju, że możecie połączyć się z drugą częścią swojej duszy, będąc wciąż w ciele, oznacza to, że wasza duchowa podróż powoli dobiega końca. Przynajmniej w tym zakresie, w którym doświadczacie odrębnie. Od tego momentu jedność będzie się stale pogłębiać.

    Jeśli zaś chodzi o samo wchodzenie w jedność, scalanie duszy wcale nie jest tak prostym procesem, jakby się mogło wydawać. I najlepiej, jeśli on następuje od góry, od najwyższych poziomów duszy. Niestety, od drugiej strony też się to często dzieje. To znaczy, od strony ciała fizycznego. Zaczyna ono zwyczajnie wtedy boleć, wręcz przeszkadzać. Materia staje się niepokojąco ograniczająca. I trzeba mocno uważać, by nie wykreować niczego destrukcyjnego dla ciała.

    Wierzcie mi, nie raz poczujecie chęć wydostania się z ciała, by to już nastąpiło. A jeśli mamy na poziomie ciała, wciąż niezrealizowany plan zadań, czy to karmiczny, czy to duchowy. Nie ważne. Nie można dopuścić do ucieczki z ciała. A pokusa jest duża, wszak to my, nasza dusza, chcemy ją z powrotem. Tu może pojawić się u niektórych lęk, że to się zaraz skończy, że ta druga część duszy (osoba) za chwilę zniknie.

    Owszem, może zniknąć, gdy będziecie za mocno naciskać. Teraz zaś, jeśli ją spotkaliście, wracacie do stanu bycia jednością. Cieszcie się wiec tym spotkaniem. Teraz bowiem będziecie się naprawiać, by to, co w was rozdzielone, mogło się w końcu połączyć. To zaś będzie ciekawy proces, od tego bowiem momentu, będą się ustawiać w was wszystkie pary przeciwieństw, w określonym porządku, byście mogli znaleźć w sobie zagubione punkty równowagi.

    Pamiętajcie, opisuję proces wchodzenia w jedność, nie zaś romantyczną miłość. I choć ją poczujecie, ogromną, przenikającą, otwierającą was na siebie na sto procent, cały czas pozostawajcie w równowadze. Inaczej, skończy się to bólem serca. A nawet gorzej, stanem permanentnej tęsknoty za sobą, przejawiającym się jako stan pustki, samotności, żalu i chęci przyśpieszenia wszystkiego. A to wcale nie jest dobre dla rozwoju, który się w tej chwili w was dokonuje. Spotkanie w naturze tak rozwibrowanej energii, wstrząśniętej, zmieszanej, która obudziła wszystko, co się da, w podświadomości, by to się szybciej uzdrawiało, nie jest dobrym momentem na spotkania fizyczne.   

    Lepiej poczekać, popracować nad sobą. Skupić się na tym, by odzyskać w sobie spokój, dać też się tej drugiej stronie z tym oswoić. Inaczej, ucieknie wam jak nic. Byłam świadkiem wielu takich sytuacji. A później następuje zabawa w kotka i myszkę. Jedno, wystraszone zachłannością drugiego, zaczyna się powoli wycofywać, a nawet bywa to drugie destrukcyjne, gdy to pierwsze szaleje. I prawidłowo, że jedno ucieka przed drugim, szczególnie wtedy, gdy to drugie chce to pierwsze zeżreć, niemalże. By ta energia stała się już jego.

    Zdarza się też, że to drugie już nie będzie chciało mieć z wami do czynienia. Nie obawiajcie się, to normalne. Ucieka to drugie, bo chce tak naprawdę przetrwać. By walczyć o swoje EGO, by się nie rozpaść, lub wtedy, gdy nie jest na jedność jeszcze gotowe, a wy już tak. A może tak być. I ma to związek z osiągniętym indywidualnie poziomem rozwoju duchowego. To bardziej rozwinięte, wiadomo, że jest automatycznie mocniej gotowe na jedność. Wzniosło to bowiem, to pierwsze, więcej energii na wyższy poziom, gdzie i odczuwanie gotowości, wiadomo, jest większe. To drugie może iść wolniejszym tempem. Może mieć trudniejsze zadania, nie radzić siebie z nimi, choć wy już dawno sobie z nimi poradziliście. No szlag może wtedy trafić. Bo kto lubi czekać. I każ pokusa się wtedy pojawia, by spróbować temu drugiemu pomóc, przyśpieszyć jego rozwój. A wszystko niby dla dobra drugiego, choć tak naprawdę jest to nasz czysty egoizm.

    Jak więc przetrwać jedność? Gdy już następuje, nie starajcie się przede wszystkim go przerwać i nie przyśpieszajcie niczego na siłę. Nie dostosowujcie też bliźniaka na siłę do siebie, nie próbujcie go ze sobą, zrównywać w rozwoju (też na siłę). Pozwólcie mu iść jego własnym tempem. I niech ta jedność też następuje swobodnie. Cieszcie się nią. Niech się rozpływa w was, wczujcie się w nią, bo może wam otworzyć wyższe poziomy duchowego postrzegania. Korzystajcie więc z niej, i nie niszczcie siebie nawzajem, a stanie się najpiękniejszym doświadczeniem całej waszej ścieżki duchowej.