Skip to main content

Energetyczny głód

Czy można się kimś, czymś przesycić? Jak najbardziej można. Nawet miłością. Nawet ona może nam w pewnej chwili wychodzić bokami. Wszystkiego w zasadzie możemy mieć w pewnej chwili dosyć. I to nie dlatego, że kogoś przestaliśmy kochać. Chodzi o energię i możliwości, jakimi dysponujemy, by ją strawić. Tak, kochani, energię się trawi. W każdej postaci. Ileż to razy powiedzieliście do kogoś: nie trawię cię, nie trawię twojej energii.

   Ileż razy powiedzieliście do wszechświata: nie trawię tego miejsca, szkoły, rodziny, ludzi, miejsca pracy, swojego miasta, z nadzieją, że to coś zmieni.

   I nie chodzi o jakiś konkretny rodzaj energii. Są przecież ludzie, którzy trawią to, czego my nie potrafimy strawić. My nie trawimy np. miasta, w którym żyjemy, a inni go wręcz kochają i im ta energia smakuje, i znajdują w niej wszystko, czego potrzebują do życia.

   Podobnie jest z ludźmi. Jednych energia nam smakuje i nie możemy się nimi wręcz nasycić, i sycimy czasami, aż nam się zaczyna ulewać. Innych ledwo posmakujemy, a już się wykręcamy.

   I o tym ulewaniu dziś chciałam…

   O smacznej dla nas energii, którą, odwrotnie, nie potrafimy się wręcz nasycić. Stajemy się na siebie, niemalże nienaturalnie, zachłanni. Wręcz pazerni na własną, wzajemną uwagę. I oby nikt nam jej nie dotknął, nikt nam jej nie ruszył, bo zaczniemy, w najlżejszym wypadku warczeć. W gorszym wypadku jesteśmy w stanie o nią walczyć, ukazywać nieopanowaną zazdrość, padać ze zmęczenia, ale nie pozwolimy, przerwać sobie spożywania energii tej drugiej osoby. Nie mówiąc o paranoi mentalnej, gdy zaczynamy się bać, że ktoś nam ją odbierze.

   Ukazuje nam się w takich momentach nasze ciekawe podejście, do jedzenia. Choć tu słyszałam różne głosy, gdy ktoś mówił, że akurat na zwykłe jedzenie najmniej jest zachłanna ta osoba, ale np. na książki, nie. Nie może się wręcz ktoś opanować, by nie czytać hurtowo, wręcz kilku książek na, raz.

   Gubi taka osoba często wątki, zapomina, o czym są poszczególne książki, ale jej głód nie mija, staje się z czasem, wręcz nienaturalny. I musi sięgać po kolejną książkę, i po kolejną. Czasami ta mania zamienia się w zakupoholizm książkowy. Wiem, o czym mówię, był taki czas, gdy sama kupowałam hurtowo książki, bo musiałam je kupić i już. Aż doszło do tego, że nawet czytając codziennie, dokupowałam tyle książek, że teraz zalega mi ich, w kolejce z kilkadziesiąt.

   Znam też i wielu ludzi, którzy nie panują nad swym energetycznym głodem, tym książkowym, również. Tych, co nie panują nad swym fizycznym głodem, także. Podobnie, jeśli chodzi o materialny głód i potrzebę posiadania coraz większej ilości przedmiotów, choć tak naprawdę, wciąż jest to głód energii, wrażeń, chęci nasycenia się czymś przyjemnym.

   A teraz pomyślcie o chwili, gdy spotykacie duszę do siebie idealnie pasującą. I wasze dusze, doświadczają jedności. I nagle, wy, opanowani duchowo, przestajecie panować nad głodem energetycznym. I już ledwo ciągnięcie, taki macie w sobie, wręcz nadmiar energii tej drugiej osoby, a wasza dusza nie umie powiedzieć stop. Ona chce się nawzajem wręcz strawić, niemalże w całości. A wręcz, chcecie się zeżreć żywcem, jak i na każdym duchowym poziomie. Tak smaczna potrafi być wzajemnie, energia, gdy do siebie pasują dusze. A zapewniam, ta duchowo idealnie pasująca, jest wręcz wyborna, dla was w smaku. I uruchomi się wtedy każdy instynkt, o tych najgorszych nie wspominając, by zdążyć skonsumować jak najwięcej energii tej drugiej osoby, zanim ta zacznie się naturalnie od siebie oddalać. Ewentualnie połączy się w coś, co wyda na świat owoc, ale nawet wtedy, naturalne jest, że energia odsuwa się do siebie, by móc to, co pobrała, strawić.

   Tak, potrzebujemy czasu do strawienia tego, co przyjęliśmy. Czy to od innych ludzi, czy ogólnie, ze świata. A im większą ilością wrażeń się nasyciliśmy, tym więcej mamy do strawienia.

   To, dlatego niektórzy, szczególnie ci, z mocno przeładowaną na wyższych i niższych poziomach energią, szukają odosobnienia. Mówimy wtedy, że musimy coś przemyśleć, poukładać w sobie. Idziemy do lasu, nad wodę, by ziemia zabrała nam nadmiar energii i często to działa. Są jednak takie w nas poziomy, gdzie zwykły spacer nie wystarczy, by energia została strawiona lub przetransformowana. Ktoś nam musi wtedy, w tym pomóc. Tworzą się bowiem blokady, my zaś, zamiast ją normalnie strawić, odpuścić i wydalić, męczymy temat, wracamy do niego i wciąż na nowo spożywamy w zasadzie to, co sami wydaliliśmy.

   Wybaczcie za obrzydliwość w tekście, ale, sami zauważcie, jak często rzygamy czymś i dalej się tym karmimy, co by nie użyć dosadniejszego określenia, czym się potrafimy karmić, co wydać i dalej spożywać to samo g…

   Dlatego też, wierzcie mi, nawet najsmaczniejsza początkowo energia, może stanąć w gardle. Najpiękniejsza zaś miłość, może stać się przyczyną wymiotów. I nie chodzi o jej piękno, a o jej ilość. O to, że nie panujemy nad swym energetycznym łaknieniem. Cóż, bywamy zwyczajnie zachłanni, i tyle. Co tu więcej mówić. Tacy bywamy.

   Nie ma też, co siebie w tym monecie źle oceniać. Bo miewamy i wyrafinowany gust. Tam, gdzie opanowaliśmy swoje energetyczne łaknienie i zamieniliśmy je już w wyższą formę, gdzie zwykłe obżeranie się jakąś energią, zamieniliśmy w delektowanie się, tam potrafimy odkrywać swe twórcze zdolności. Już nie, pazerność, a myślenie, co mogę jeszcze zrobić, by nadać jej lepszą postać. Już nie wampiryzm energetyczny, a twórcze działanie. Nowe przepisy, nowe możliwości podawania jej sobie. Tak, stajemy się wtedy mistrzami energii.

   I tego nam wszystkim życzę, by ze zwykłych zjadaczy energii, przekształciło się nam w prawdziwe mistrzostwo duszy.