Skip to main content

Syndrom dobrego człowieka

Gdy wymagasz od kogoś, daj mu najpierw sam dobry przykład. Gdy chcesz, by druga osoba okazała wobec ciebie lojalność, sam także okazuj ją wobec innych. Gdy żądasz uczciwości, nie okłamuj innych. Gdy zaś żądasz szczerej miłości, oddania, miej sam czystość w swoim sercu, inaczej, boleć cię będzie postępowanie drugiej osoby, ale, czyż zna ta osoba twoje prawdziwe myśli? Czy zna twoje fantazje? Czy zna twoje tajemnice? Czy potrafisz sam być uczciwy i przyznać, że twoje mniemanie o byciu dobrym człowiekiem, to jedynie twoje wyobrażenie, iluzja, którą tworzysz dla otoczenia?

   Łatwo jest nam oceniać innych. Łatwo wydawać osąd, obrażać się, zamykać w sobie, uciekać w samotność, bez zadania sobie choć jednego pytania, o to, co tak naprawdę stoi za danym wyborem, u drugiej osoby? Dlaczego dana osoba powraca do pewnych miejsc, spraw, rzeczy lub osób, w swoim życiu. Czy też do wspomnień o nich? Odpowiedź jest prosta. Bo chce zrozumieć. Chce coś przepracować do końca i dać temu szansę, ale najpierw musi pozwolić, by to ujrzało światło dzienne, a następnie, musi się temu przyjrzeć i to transformować w sobie. Inaczej, nigdy tego nie uzdrowi lub skryje swoje tajemnice przed waszymi oczami i zamknie je w sobie. A wraz z tajemnicami, zamknie i przed wami własną duszę.

   Co się wtedy z nami dzieje? Czy chcemy tej drugiej stronie dać szansę uleczyć własną duszę? Nie. Nie dajemy innym, najczęściej takiej szansy. Nie rozumiemy ich pragnień. Nie chcemy ich zrozumieć i często, nasza niecierpliwość sprawia, że zamiast tej osobie pomóc, irytujemy się na nią i obrażamy. Nie wiedząc, że ona zwyczajnie tego jeszcze potrzebuje. Jeszcze jednego doświadczenia. Jeszcze jednego wspomnienia, rozgrzebania starych ran. Tylko, kto chce z kimś rozgrzebywać jego stare rany, skoro nam samym, sił wystarcza zaledwie, na liźnięcie swoich własnych ran, a nawet i nie na to. Nawet i tego czasami nie chcemy robić. Nie chcemy dotykać swojego cienia. A ten cień jest często straszny i są w nim takie wspomnienia, których normalnie, nikt by nie chciał dotknąć. Są w nim traumy, pamięć złego losu, okrutnego traktowania i wielu innych wspomnień, gdzie lęki mogą mieszać się z przerażeniem, gniew, z pychą, bezradność z silnym pragnieniem. I jeśli wyruszamy już w tę drogę, musimy pamiętać, że nie wszystko to, co tam znajdziemy, wiedzę o sobie samym, może nam się spodobać. Podobnie, jeśli chodzi o innych. Szczególnie gdy są nam takie osoby bliskie.

   Jakże się często okazuje, że jesteśmy z kimś, ale kompletnie nie rozumiemy tej osoby. Nie znamy jej prawdziwych uczuć, myśli, intencji. Jesteśmy z tą osobą, ale tak jakbyśmy nie byli z nią, tylko obok. Ona jest w swoim świecie, my w swoim. Patrzymy na rodzica i choć jest naszym rodzicem, nic o nim często nie wiemy. Mówi nam przecież jedynie to, co chce nam o sobie opowiedzieć. Patrzymy na naszego partnera, męża i wiemy coś o nim? Owszem, im dłużej jesteśmy z tą osobą w związku, tym więcej się o niej dowiadujemy, ale, czy znamy jej wewnętrzny świat? Wątpię.

   Jesteśmy wybiórczy. Niestety. To zaś, co chcielibyśmy ujrzeć w oczach tych, których kochamy, to najczęściej, całkowite nam oddanie. To czystość ich zamiarów, intencji i chęci. To światło płynące z ich duszy, nieprzekreślone nawet najmniejszym zwątpieniem, nawet jedną emocją, mrokiem, żalem, czy innego rodzaju emocjami. A tak nie jest. Bo każdy z nas ma swoją przeszłość, mnóstwo zebranych doświadczeń. A te doświadczenia, nie zawsze mogą nam się podobać. Nie chcemy ich zrozumieć i przyjąć, że to właśnie to ukształtowało osobę, którą kochamy. To właśnie to kształtowało naszą matkę, ojca, innych członków naszej rodziny, babcię, dziadka, partnera, męża, kochanka, przyjaciela, czy kogo tam weźmiemy na tapet.

   Dlatego skrywamy przed innymi naszą przeszłość. Dlatego nie chcemy, by inni znali nasze myśli, marzenia, fantazje, nasze przemyślenia. Nawet nasi bliscy. Chcemy wierzyć w iluzję czystości uczuć. Że ta czystość nigdy nie zostanie naruszona, zachwiana naszą słabą wolą, która, wcześniej, już tyle razy była poddawana próbom. Już tyle razy została złamana. My, chcemy wierzyć, że nam się to nie przydarzy. Że nasze uczucia są czyste, szczere i tego oczekujemy od innych. A nie są. Innych wobec nas, również. Może i chcemy, by tak było, mając jednak choć jeden jeszcze temat do przepracowania, jeden pogląd nieuzdrowiony, jedną nieszczerą intencję w sobie, nie liczcie na całkowicie szczere uczucia. Ani w sobie, ani w innych. One mogą być w jakimś stopniu, i owszem, szczere, natomiast, nigdy nie przyjmujcie, że skoro wy tak chcecie, by tak było, to tak będzie. Inaczej, zawiedziecie się. I to srogo.

   Tak, chcemy tego, chcemy, by ktoś nas kochał szczerze, tak całym sercem i zdarza się, że jakaś osoba dochodzi wobec nas do takiego stopnia uczuć. Nie oznacza to jednak, że jej przeszłość nagle zniknie, że znikną jej problemy, jej wyobrażenia, jej lęki, jej poglądy i przekonania. Ona nadal będzie żyła w określonym świecie, który sobie stworzyła. A w tym świecie mogą być i inne osoby, z którymi ta osoba może mieć związki karmiczne, niedokończone sprawy z tego życia i innych wcieleń. Może mieć mnóstwo zobowiązań, być uwikłana w toksyczne relacje, mieć mnóstwo niezałatwionych spraw. Miłość tu niczego nie zmieni. Tamten świat nagle nie zniknie. A wręcz przeciwnie, może stać się on dla tej osoby jeszcze dotkliwiej odczuwalny, bo już całą sobą będzie chciała się wyrwać ze swojego starego środowiska, ale wciąż coś jej będzie stało na przeszkodzie. Gorzej, gdy będzie chciała zachować i stary świat, i waszą miłość. A tak się nie da.

   Nie da się iść dalej, ciągnąc za sobą całą przeszłość. Nie da się ciągnąć wora, pełnego niezałatwionych spraw, problemów, udając jednocześnie, że tego nie ma. Że to nie istnieje i druga strona ma tego nie zauważać. Szczególnie gdy wy chcecie iść dalej, a ta osoba krzyczy, stój: nie idź beze mnie, nie zostawiaj mnie w moim starym świecie. Niestety, w pewnej chwili stary świat musi się rozpaść, wasz również, nie tylko tej osoby, inaczej, utkniecie w nim. I to nie tylko ten fizyczny, ale przede wszystkim, ten wewnętrzny, pełny przekonań i poglądów.

   Jeśli zaś nie pozwolicie mu się rozpaść, stanie się waszym piekłem. Wasze stare związki staną się nie do zniesienia. Wasze relacje w pracy zaczną was irytować, wasi dawni przyjaciele, znajomi, wręcz drażnić. Emocje będą narastać. Pojawi się żal, że wciąż w tym tkwicie, rozczarowanie starym światem, znajomymi. Pojawi się każdy rodzaj emocji, by wam pokazać, jak mocno w tym utknęliście. I pojawi się nagle ktoś, kto się np. rozwija, kto idzie dalej, kto nie waha się czegoś w sobie zmienić, i wtedy poczujecie jeszcze większy żal. Będziecie chcieli do tej osoby dołączyć, ale ona zapyta: czy jesteś gotów porzucić swój dawny sposób życia, myślenia, to, do czego byłeś tak bardzo przyzwyczajony?

   Wierzcie mi, to nie jest łatwe. Nie jest łatwo porzucać to, do czego jesteśmy najmocniej przyzwyczajeni. Nie jest łatwo rezygnować z dawnych przyjemności, ze swych poglądów i przekonań. Nie jest łatwo zostawiać tych, których już nie kochamy, nie lubimy, nie po drodze nam już z nimi. Przecież tak pieczołowicie budowaliśmy z nimi nasz dotychczasowy świat. Prędzej, porzucimy rozwój. Znajdziemy milion wymówek, by czegoś nie robić. Będziemy na milion sposobów usprawiedliwiać nasze postępowanie. A nawet odwrócimy się od tego, kto nas w tym rozwoju nakręcał. Kto nam pomagał, tłumaczył, prowadził. Wyprzemy się nawet samych siebie i własnych uczuć. I znajdziemy najmniejszy pretekst, by się zatrzymać w nim.

   Dlatego, gdy ktoś więc mówi do was: żegnaj, gdy ktoś się na was obraża, unosi dumą, nie wiem, ma do was nagle za coś pretensje, nie zatrzymujcie tej osoby. Pozwólcie jej odejść. I zróbcie to z miłością. Ta osoba, widocznie, w tym momencie tego potrzebuje. Musi przejść samotnie swój cień, zmierzyć się z własną, szalejącą w jej duszy, burzą. Wy tymczasem idźcie dalej. Jeśli nie teraz, to pewnie kiedyś, w jakimś wcieleniu znów się spotkacie. Nie zatrzymujcie się jednak. Nie przystawajcie nawet na moment. Nie czekajcie też na innych, bo oni idą już swoją własną drogą. I dla nich, ich droga, jest w tym momencie niezwykle ważna, jak i to, z czym się na niej mierzą.

   Wy bądźcie w sobie. To najlepsze, co możecie, w tym momencie, dla siebie zrobić. I nie wahajcie się ni chwili, by powrócić do siebie. Do swojego własnego wewnętrznego świata. Do miejsc w sobie, które doskonale znacie, które pachną znanymi wam zapachami. W których są ci, którzy postanowili przejść z wami tę drogę do końca.

   Tak, możemy z pewnych wypraw wrócić pokiereszowani, ale gdy już opadnie z nas kurz, gdy uspokoją się myśli, czy też emocje, rozognione uczuciami, w końcu dostrzeżemy, jak wiele się podczas takiej wyprawy nauczyliśmy. Jak wiele ważnych rzeczy się wydarzyło, jak dużo przyjęliśmy lekcji. Poczujemy wdzięczność i zrozumienie, jak i to, jak mocno było nam to potrzebne. Wtedy też docenimy swoją własną odwagę i cudze poświecenie. Bo czyż nie z tego powodu uczestniczymy w tej grze. No czyż nie lubimy, gdy coś się dzieje.