Skip to main content

Najgłębsze pragnienie duszy


    Rozwijając się duchowo, często zadajemy sobie pytania o sens naszego życia, o to, kim tak naprawdę jesteśmy lub o to, co chcemy ukazać światu np., w naszej postawie? Na niektóre z nich otrzymujemy odpowiedź natychmiast. Do innych odpowiedzi dochodzimy latami, a nawet wcieleniami. Jeśli je jednak zadamy, w duszy pojawia się głód, silna potrzeba znalezienia na nie odpowiedzi. I wcale nie chodzi o ciekawość, szukamy po prostu spokoju duszy, a to nam da odpowiedź. Czasami wręcz nas to męczy, staje się głównym pragnieniem życia. Kim bowiem jestem? – pytamy samych siebie.
    Dlaczego wciąż zadajemy sobie to pytanie? Czyżby to, kim czujemy się teraz, nam nie wystarczało, było dalekie od poczucia własnej tożsamości. Przecież, nigdy byśmy nie zadali tego pytania, gdybyśmy czuli się w każdej chwili sobą. Co się zaś dzieje z nami? Nic wielkiego, jedynie czujemy, że to nie my, że ciągle nas coś zakłóca wewnętrznie i zewnętrznie, w byciu sobą. I nie jest to dla nas wygodne odczucie. Wiercimy się w nim. Staramy się zmienić to, co wypełniamy swoją istotą, by choć trochę przypominało ją duchowo i materialnie. Nieustannie poddajemy siebie samych transformacji, starając się przekształcić nie tylko swoje uczucia, myśli, emocje, ale i ciała fizyczne. By choć trochę przypominać siebie samych.
    Czy to jest nasze najgłębsze pragnienie? Na to wychodzi. Pragnienie bycia sobą. Wspomaga je inne pragnienie, śmierci, a raczej, ciągłej potrzeby wyzwalania się z każdego stanu, formy, skupiska energii, co dzieje się właśnie poprzez śmierć.
Nauczyliśmy się postrzegać ją materialnie, jako śmierć ciała. Tymczasem, proces ten dzieje się na poziomach, sięgających samego źródła. Narodziny i śmierć. Koniec staje się początkiem. Wszystko jest dzięki temu w ciągłym ruchu, wciąż podlega przemianie i transformuje.
    Czym jest zatem ten proces? Wychodzi na to, że narzędziem, dzięki któremu możemy się przeistaczać. My zaś, choć go nie zauważamy, jesteśmy w ciągłym wyrażaniu tego pragnienia: śmierci. I zobaczcie, jak łatwo nam to przychodzi. Jesteśmy zmęczeni życiem, od razu pojawia się chęć odpoczynku, ale nie takiego fizycznego. Chcemy, by to życie się skończyło. Ktoś nam umiera fizycznie, chcemy podążać za tą osobą. Wyrażamy to najczęściej nieświadomie. Wydaje nam się to wręcz normalne, gdy mówimy: mam dość! Już bym zakończył to cierpienie. Nie oznacza to, że od razu myślimy o samobójstwie. Śmierć bardziej nam się kojarzy z „wiecznym odpoczynkiem”. Przyjęło się tak o niej po prostu myśleć. I nie jest to myślenie przypadkowe. Pamiętamy doskonale, choćby na poziomach podświadomych, jak przyjemnym miejscem jest Świat Duchowy. Świat, do którego trafiamy między wcieleniami. Życie zaś najczęściej kojarzy nam się z cierpieniem. Owszem, jest w nim i wiele przyjemności, ostatecznie jednak dusza kojarzy je jako miejsce pełne ograniczenia, gdzie wszystko ciągnie się w nieskończoność. Gdzie wiecznie trzeba walczyć o byt i przetrwanie. A mimo to, od strony swej istoty, nie przestajemy chcieć się ukazywać w swej duchowej powłoce. Co więc stymulujemy? Pragnienie, które nam to umożliwi. Pragnienie śmierci – wyzwolenia od wszelkich ograniczeń.
    Gdy myślimy o czymś, jedynie za pomocą dostępnych nam pojęć, sami siebie wpychamy w ograniczenie mentalne. Podobnie jest ze śmiercią. Ktoś może powiedzieć: jak można pragnąć śmierci? Powinniśmy chcieć żyć. Powinniśmy kochać życie. Jedno oczywiście nie wyklucza drugiego. Przecież możemy kochać życie, a jednocześnie chcieć się wyzwalać, by móc ukazać samych siebie. I to, i to pragnienie mamy przecież wpisane w nasz kod duszy. Gdy tylko następuje w nas proces śmierci, od razu rodzimy się na tym poziomie do czegoś nowego, w nowej postaci. Jakże się wtedy wspaniale czujemy, jakaż przychodzi ulga. Po chwili ulga mija, proces ulega przekształceniu, życie popycha nas dalej, przez kolejne zjawiska, a my znów chcemy doświadczać wyzwolenia. I co wtedy wyrażamy? Dokładnie. Pragnienie śmierci. Koło się zamyka.
   Na koniec zadanie dla was: pomyślcie, jak głęboko potraficie poczuć to pragnienie? Jak głęboko potraficie zainicjować w sobie ten proces: życia i śmierci. Czy potraficie odpuścić życiu, pewnym zjawiskom, osobom, sytuacjom, odczuciom, czy jesteście do nich tak przywiązani, że próbujecie powstrzymać wręcz naturalny bieg rzeczy? Przemijanie zaś staje się dla was zwyczajnie cierpieniem. Sama myśl o śmierci może was wtedy przerażać. Bo tak kochacie życie. I nawet jesteście w stanie z tej miłości cierpieć. Choć i to, co kochacie, przeminie. I doskonale o tym wszyscy wiemy. A mimo to, że wiemy, cierpimy.
   Ciekawe z nas istoty…