Skip to main content

Słuchanie, jako wyraz inteligencji duszy

    Słyszymy, co mówią do nas inni, ale nie słuchamy ich. Nie rozumiemy ich słów. Nie chcemy wczuć się w wypowiadane słowa, by zrozumieć ich sens, pojąć ich istotę.

    Świat dookoła nas pełen jest dźwięków, hałasu. Dźwięki, w zasadzie, bombardują nas nieustannie. Na szczęście, nasz mózg nauczył się rozróżniać, które dźwięki są dla niego zbędne, które nie stanowią zagrożenia, a które przyjemne i pomocne w jego rozwoju. Dlatego też, choć możemy przebywać w miejscu, gdzie jest dużo ludzi lub dużo dźwięków i połowy z nich nie słyszeć.

    Niestety, nie jesteśmy w stanie bronić się przed wszystkimi dźwiękami. Niektóre z nich docierają do nas poprzez sferę nieświadomości, wywołując określoną reakcję. Najtrudniej jest nam jednak wtedy, gdy musimy toczyć ze sobą walkę: szczególnie w odniesieniu do osób, które wydają nam się sympatyczne, które lubimy lub stanowią część naszej rodziny. Chodzi o walkę, związaną ze słuchaniem, gdy wcale nie chcemy ich słuchać lub nie jesteśmy w stanie znieść tego, co do nas mówią, a tak jest dość często w naszych relacjach. Nie jesteśmy w stanie wytrzymać długo, gdy ciągle słyszymy ten san ton głosu, gdy ktoś ciągle i ciągle nawiązuje do tego samego tematu. Co wtedy robimy? Uciekamy do swojego własnego świata. Zmieniamy temat, odwracamy się od takiej osoby, szukając drogi ucieczki. Co odważniejsi mówią takiej osobie: zamknij się! Przestań w końcu bredzić, mówić jak katarynka, zmień temat.

    Nie lubimy słuchać. Lubimy mówić. Gdy inni nas słuchają. Ale nie lubimy słuchać innych i to z prostego powodu, bo jesteśmy przeładowani. Często słuchamy resztkami sił, a tak naprawdę, zobojętniamy się na siebie nawzajem, mówiąc często tym, z którymi rozmawiamy: tak, słucham cię, ale tak naprawdę, nie słyszymy co ta osoba mówi. Nie rozumiemy wypowiadanych słów. Nasz umysł męczy się zbyt dużą ilością tego, co inni chcą nam przekazać.

    Podobnie jest z nami samymi. Nie słuchamy samych siebie. Nie wsłuchujemy się w swoje wnętrze, nie słyszymy często tego, co do nas stamtąd płynie. Nawet, gdy jest to krzyk, płynący z duszy. Omijamy go, zbywamy kolejnym programem telewizyjnym, czymś, co na chwilę zajęło naszą uwagę.

    Usłyszeć siebie, to tak naprawdę, najtrudniejsza duchowo sztuka. Dlaczego? Bo nie rozumiemy siebie. Nie jesteśmy w stanie pojąć, dlaczego jest nam tak źle? Dlaczego targają nami emocje, uczucia? Dlaczego nasze myśli są tak chaotyczne, nieukierunkowane w żadną stronę? Co więc robimy, by je zagłuszyć? Zajmujemy czymś nasze myśli. Włączamy umysłowi serial, przynajmniej mamy siebie z głowy na jakąś godzinę, dwie. Czasami sięgamy po książkę, włączamy muzykę, skaczemy po programach, dzwonimy do kogoś, ale nie po to, by porozmawiać i usłyszeć tę drugą osobę, tak naprawdę ją usłyszeć, tylko po to, by zagłuszyć w sobie niepokój. Bo czujemy, że już nas nosi, już coś chce dojść z naszego wnętrza do głosu. A my tego nie chcemy słuchać. Nie jesteśmy ciekawi, co ma nam do powiedzenia nasza wewnętrzna część istoty. Boimy się, że to, co do nas przyjdzie, żądać będzie uzdrowienia, znalezienia ścieżki do zrozumienia siebie. A my, i owszem, może byśmy i chcieli zrozumieć siebie, ale nie poprzez tak duży wysiłek, jak zmaganie się z własnymi demonami.

    Szukamy więc zagłuszaczy dla naszej wewnętrznej istoty. Karmimy ją w nadmiarze jedzeniem, piciem, cukrem, używkami, byle tylko nie weszła z nami w dialog i nie zażądała od nas zmiany myślenia lub postępowania.

    Jak więc chcemy się rozwijać? Jeśli nie chcemy wykonać tej jednej proste czynności, jak, wsłuchanie się w siebie. Jak chcemy wzrastać w swej duchowej świadomości, jeśli nie rozciągniemy jej na te obszary samych siebie, które pozostały do tej pory dla nas poza sferą zrozumienia. W jaki sposób chcemy żyć, nie rozwijając swej duchowej inteligencji?

    Przez jakiś czas, może i uda nam się pociągnąć w ten sposób. Nie da się jednak zbyt długo żyć w chaosie, w pewnej chwili, sam zacznie się w nas porządkować, a wtedy, nie będzie to nasza inicjatywa, a przymus, by w końcu, coś ze sobą zrobić.

    Wielu z nas, udało się nawet i przeżyć wiele wcieleń, nie robiąc nic, by zrozumieć siebie. Wielu z nas, nawet i udało się przeżyć większą część obecnego życia, unikając kontaktu z własnym wnętrzem. I jeśli się udało, dobrze, to też jest jakaś sztuka. Jednakże, nawet, gdybyśmy mieli cały czas pędzić, coś nas w końcu zatrzyma. Nawet, gdybyśmy mieli każdego dnia wyruszać w inną podróż, zwiedzić cały świat, coś nas zatrzyma. A tym czymś będziemy my sami. Czasami zrobi to za nas nasze ciało, czasami nasz umysł, czasami emocje, a czasami uczucia. One też potrafią zatrzymać nas w miejscu. Nie uciekniemy od siebie. W końcu będziemy musieli uzdrowić naszą duszę.

    Wtedy jednak, gdy już tego dokonamy, gdy odbędziemy tę trudną ścieżkę, do zrozumienia swojej istoty, świat wyda nam się nagle jasny i zrozumiały, nawet w swej najbardziej skomplikowanej formie. Wtedy też, tak naprawdę zaczniemy rozsmakowywać się w życiu. Bo dopiero wtedy dostrzeżemy jego istotę i sens, i zaczniemy dostrzegać, i przeżywać życie, jakim jest.