Skip to main content

Powrót do siebie

    Upieramy się, by iść w jakimś kierunku. Często też głęboko wierzymy, że musimy tam iść, postępować przy tym w jakiś sposób, wierzyć w to, co uwierzyliśmy, zanim wyruszyliśmy w drogę lub w to, w co uwierzyliśmy po drodze. I idziemy. Potykamy się, podnosimy, otrzepujemy i dalej idziemy, pełni nadziei, że dojście do tego miejsca, coś nam da.

    Czasami zdarza nam się, że przystajemy na tej naszej ścieżce, zastanawiamy się i nawet potrafimy zmienić kierunek. Czasami wręcz, to nie my go zmieniamy, tylko coś nas spycha z obranej ścieżki i każe iść w innym kierunku. Buntujemy się wtedy, robimy wszystko, by wrócić na dawny tor wędrowania, tymczasem, okazuje się, że już się nie da. Bo zmieniły się okoliczności, bo już nie możemy iść tamtą drogą, bo jest, np. nieprzejezdna.

    Jakimikolwiek kierujemy się jednak wtedy intencjami, jeśli nie są one świadome, mądre, pełne pokory, wędrować będziemy zawsze po omacku. To, co sobie będziemy wyobrażać, że spotka nas na końcu drogi, będzie piękną iluzją, w którą kiedyś uwierzyliśmy. Nie wiemy jednak, co nas spotka rzeczywiście na końcu drogi, co tam będzie, czego tam doświadczymy naprawdę, ale wierzymy. A gdy nam się to już zdarzy i rzeczywiście możemy powiedzieć: dotarłem tam, gdzie chciałem dotrzeć, nagle okazuje się, że to dotarcie, gdzieś TAM, nie było niczym wyjątkowym. Bowiem, bez względu na to, gdzie zmierzamy, my zawsze zmierzamy w głąb siebie. Dlaczego? Z prostego powodu. Wszystko, czego doświadczamy po drodze, pomaga nam po prostu poznać samych siebie. We wszystkim, bowiem, będziemy zawsze widzieć lustro. We wszystkim ujrzymy swoje własne duchowe odbicie. Wszystko, czego też doświadczymy po drodze, ukaże nam nasze intencje, nasz charakter, naszą osobowość, poglądy, przekonania, staniemy się świadomi swoich własnych idei.

    Gdzie więc prowadzi droga, którą kroczymy? Właśnie w głąb nas samych. Bowiem, nasza uwaga zawsze będzie nakierowywana na wewnętrzne przeżywanie tego, co się dzieje.

    Myślicie, że idziecie na koncert, by przeżywać coś z innymi? Że idziecie na mecz piłki nożnej, by pokrzyczeć, pośmiać się lub poprzeklinać? Idziecie tam, by przeżyć coś wyjątkowego, ale, w sobie. Wszystkich wrażeń doświadczycie wewnątrz sobie, w swoim umyśle, na poziomie swoich uczuć, emocji, w swojej duszy. Idziecie tam, by w tym, czego doświadczycie, ujrzeć samych siebie, to, kim jesteście, jak i to, jacy jesteście tak naprawdę. Ile radości możecie tak naprawdę w sobie wyzwolić i poprzez siebie. Klaszcząc, przekonacie się, ile miłości może przez was przepłynąć w stronę tych, których kochacie i podziwiacie. Temu to właśnie służy, byście rozpoznali w sobie, jak wielkie jest w was serce, jak bardzo jesteście radośni, pełni otwartości, chęci do działania. Byście zobaczyli, jak bezkresne są możliwości doświadczania siebie, poprzez to, czego doświadczamy z zewnątrz. By dotarło do duszy, że jej królestwo jej wewnątrz, nie na zewnątrz jej świata.